Mieszkanie pod miastem to duża oszczędność

Peryferie i miejscowości satelickie wokół metropolii zyskują na znaczeniu w dobie rosnącego wkładu własnego i kończących się środków w MDM. Klienci doceniają znacznie niższe ceny mieszkań. Z kolei uciążliwość związana z koniecznością dojazdów do metropolii może być przesadzona, jeśli miejscowość jest dobrze skomunikowana z centrum. 

Ile można zaoszczędzić? W miastach takich jak Warszawa, Wrocław, Poznań czy Kraków w grę wchodzą dziesiątki tysięcy złotych. Wystarczy kilkanaście a nawet kilka kilometrów od miasta, by rzeczywistość cenowa, jeśli chodzi o rynek mieszkaniowy, była zupełnie inna. Pokazuje to zresztą dobrze przykład limitów cenowych MDM. Niższe limity wynikają z faktu, że po prostu na tzw. peryferiach ceny mieszkań są znacznie obniżone

We Wrocławiu limit dla rynku wtórnego wynosi obecnie 4300 zł, w gminach satelickich będzie to o ponad 500 zł niżej. W Warszawie różnica jest jeszcze większa. Państwo dofinansuje zakup mieszkania do ceny 5262 zł na rynku wtórnym. Jeśli wybierzemy lokalizację satelicką będzie to zakup do ceny 3700 zł.

Za ile „sypialnia” dużego miasta?

W Warszawie przeciętne stawki dla rynku wtórnego wynoszą obecnie 7300 zł/ mkw. To dane NBP. Oznacza to, że za 50 metrowe mieszkanie należy średnio płacić około 350 tys. zł. Jeśli jednak zdecydujemy się na wariant peryferyjny plus dojazdy, zapłacimy znacznie mniej.

W Pruszkowie, oddalonym o 17 km od centrum Warszawy, przeciętny poziom cen ofertowych (na podstawie danych WGN) mieści się w przedziale 4700 – 5200 zł/ mkw. A więc przykładowe 50 – metrowe mieszkanie na rynku wtórnym można mieć za około 250 tys. zł, choć znajdziemy też oferty tańsze. Oznacza to niebagatelną oszczędność – rzędu 100 tysięcy złotych!

Inny przykład to miejscowości podwrocławskie. Średnie ceny ofertowe na rynku wtórnym dla stolicy Dolnego Śląska kształtują się na poziomie około 5300 zł. W takich miejscowościach jak Smolec, Kąty Wrocławskie czy Oława przeciętny poziom cen kształtuje się w wysokości około 4 tys. zł. We wspomnianej Oławie, oddalonej od Wrocławia o 20 km, za 50 – metrowe mieszkanie nawet w ścisłym centrum zapłacimy więc przynajmniej o 50 tys. zł. Mniej. 30 metrową kawalerkę w samym Rynku można mieć już za 100 tys., co daje stawkę nieco ponad 3000 zł/ mkw. Znacznie taniej jest oczywiście również w krakowskich czy poznańskich miejscowościach satelickich.

Plusy i minusy

Tańsze mieszkanie to tańszy i mniejszy kredyt, który możemy szybciej spłacić, a zaoszczędzone środki przeznaczyć na przykład na nową nieruchomość.

Z drugiej strony kupując mieszkanie, wybieramy nieruchomość tak, by po latach nie straciła ona wartości i dawała możliwość późniejszej sprzedaży jej z zyskiem. Chodzi więc o to, by mieszkanie trzymało swoją wartość, a nawet na niej zyskiwało. W ciągu ostatnich 10 lat runął mit ciągłego zyskiwania na wartości przez nieruchomości. Mieszkania kupione na górce cenowej z lat 2006 – 2008 są dziś warte sporo mniej. Natomiast pęknięciu bańki cenowej oparły się nieruchomości najlepiej położone – one trzymają swoją wartość. Zapewniają też popyt na rynku najmu, co jest niesłychanie istotne. Wybierając bardziej peryferyjną lokalizację, możemy mieć problem z późniejszym wynajmem mieszkania.

Do listy minusów lokalizacji peryferyjnych trzeba oczywiście doliczyć koszty i stracony czas na dojazdy. Jeśli osiedle czy miejscowość nie jest dostatecznie dobrze połączona komunikacyjnie z metropolią oznacza to po prostu gorszą jakość życia.

Ostatecznie jednak wszystko zależy od konkretnej lokalizacji. Przykładowo: podwarszawski Pruszków z racji niskich cen mieszkań, ale też i dobrze rozwiniętej infrastruktury drogowej i kolejowej (SKM), zapewniającej dobry dojazd do stolicy, staje się pożądaną i atrakcyjną lokalizacją. Podobnie ma się rzecz z rynkiem najmu. W dużych ośrodkach, które ściągają do siebie studentów, pracowników i obcokrajowców nawet bardziej peryferyjne lokalizacje nie powinny cierpieć na brak chętnych najemców.

Teresa Michniak
Dział Analiz WGN

 

Print Friendly, PDF & Email